KRÓTKI ŻYCIORYS TADEUSZA REYTANA
W XVI wieku osiadł na Litwie ród Reytanów wywodzący się prawdopodobnie ze Szwecji i pieczętujący się herbem, w którym rycerz w pełni zbroi szarżuje na nieprzyjaciela.
Dziad Tadeusza był z Janem III Sobieskim pod Wiedniem; ojciec – Dominik Reytan, podkomorzy nowogrodzki, ożenił się z Weroniką Włodkiewiczową, a 20 sierpnia 1746 r. – w rodowej siedzibie Hruszówce (Struszówce), w województwie nowogródzkim – urodził się najstarszy z pięciu synów – Tadeusz.
Wychowywany i kształcony był prawdopodobnie przez pijarów w Warszawie, w Collegium Nobilium lub – jak chcą inni – przez Jezuitów w Nowogródku. Co do tego nie ma pewności. Następnie służył w chorągwi litewskiej. Wziął udział w konfederacji barskiej (1768), choć jego nazwisko zostało na dokumencie dopisane później. Dowodził oddziałem Kozaków, walczył na Ukrainie, a po upadku konfederacji przedostał się na Wołoszczyznę.
5 sierpnia 1772 roku Rosja, Austria i Prusy podpisały konwencję rozbiorową. Trzeba było, choćby tylko dla zachowania twarzy wobec świata, oficjalnego uznania rozbioru przez Polskę. W tym celu ustalono zwołanie sejmu na kwiecień 1773 roku. Wyborcy stanęli przed dylematem – zatwierdzić rozbiór albo zignorować uniwersał królewski.
Sejmik nowogródzki uznał, że „milczenie można uważać za potwierdzenie” i uchwalił „bronić całości Polski z narażeniem życia i mienia”. Z taką instrukcją wyjechali do Warszawy dwaj posłowie ziemi nowogródzkiej – Samuel (Michał) Korsak liczący 32 lata i Tadeusz Reytan – 27.
19 kwietnia, przed rozpoczęciem obrad, wystąpił poseł Łetowski i nie pytając sejmu o zgodę ogłosił konfederację oraz wezwał na fotel marszałka Adama Ponińskiego. Korsak i Reytan zakładają protest – „marszałek sejmowy sam się nie wybiera”, Reytan chwyciwszy za drugą laskę marszałkowską zasiadł na drugim krześle marszałkowskim – „takim prawem, jakim Pan zrobił się marszałkiem, takim i ja się nim zrobię”. Tym czynem i słowami występował w obronie legalizmu, nie uznawał konfederacji potajemnie związanej wbrew uniwersałom królewskim zwołującym sejm „wolny”.
Poniński ogłasza zawieszenie obrad do następnego dnia, potem znów do następnego...
21 kwietnia Reytanowi udało się dostać do króla, a ten rzekł: „Idź, waćpan, i czyń co Ci Bóg i sumienie powiada”. Tego samego dnia sesja sejmowa znowu zostaje przełożona – gdy posłowie zaczęli wychodzić z sali zabiegł im drogę Reytan wiedząc, czując, że ów następny dzień, po próbach przekupstwa czynionych nocami, musi przynieść zgodę na rozbiór Polski. Stanąwszy w drzwiach rozkrzyżował ręce, zaklinał na miłość Boga i Ojczyzny, by nie opuszczali sali, wreszcie – w geście rozpaczy - padł na ziemię, zemdlał. Posłowie przechodzili przez leżącego, niektórzy odwracali wzrok, płakali, ale - odeszli.
Reytan, Korsak, Bohuszewicz pozostali w sali sejmowej przez 36 tygodni, ale bez rezultatu.
21 kwietnia został też powołany sąd konfederacki, który oskarżył Reytana o naruszenie porządku publicznego, nazwano go nawet buntownikiem przeciw ojczyźnie. Dobra Reytana miały być skonfiskowane, a on sam skazany na banicję. Wyroku tego sądu nigdy nie wykonano.
Demonstracja Reytana zaprzeczała mozolnie rozprzestrzenianej przez agentów Ponińskiego wersji, że naród polski zniewolony dziejową koniecznością, zgadza się dobrowolnie na rozbiór swego kraju – stąd wściekłość obcych dworów. Natomiast Reytan nie oczekiwał nagrody, działał z ogromnym zaangażowaniem emocjonalnym i przekonaniem o słuszności stanowiska, nie był inspirowany, nie pozwolił się przekupić; miał tylko siłę charakteru i działając legalnie i formalnie chciał wypełnić instrukcję poselską, na którą złożył przysięgę.
22 kwietnia był tak wyczerpany, że wyniesiono go z sejmu. I rozbiór stał się faktem.
Kolejne siedem lat spędził częściowo w Warszawie, częściowo w Hruszówce, wiele podróżując, zmieniając kwatery, ukrywając się przed szpiegami Ponińskiego. Żył myśląc o swoim posłowaniu, nieudanym i nieudolnym, bo nie sprostał postanowieniom, by do sejmu konfederackiego nie dopuścić. Pisał listy do znacznych, do opozycji stale się kurczącej, do przyjaciół, manifesty do dworów europejskich, ale nie spotykał się ze zrozumieniem. Miewał stany depresji, wyczerpania, unikał ludzi, włóczył się po ulicach wszędzie widząc zbirów Ponińskiego, bardzo się zaniedbał. W chwilach powrotu dobrego nastroju garnął się do ludzi, uczestniczył w życiu rodzinnym braci. Sam rodziny nigdy nie założył.
Brat wiedział o chorobie, leczono go domowymi sposobami, przebywał nawet u bonifratrów w szpitalu pod wezwaniem św. Jana Bożego.
Nigdy się nie dowiemy jak umarł. Ostatnie lata spędził w osamotnieniu, w murowanym budyneczku niedaleko dworu w Hruszówce. Umarł 8 września 1780 roku popełniając samobójstwo. Wg jednej z wersji powodem targnięcia się na życie był wstrząs spowodowany zwidem chorej wyobraźni – zobaczył wjeżdżającego na koniu w obręb zabudowań gospodarczych generała rosyjskiego – rozbił szybę, może butelkę, szklankę i połknął okruchy potłuczonego szkła.
Pochowano go w ogrodzie w Hruszówce, choć krążyła wersja o grobie na cmentarzu w Lachowiczach. Jednak tam usypano tylko kopiec na jego cześć i wystawiono pomnik w pobliżu dworu. W 1863 roku w obawie przed zniszczeniem pomnik ukryto, w 1890 roku przekazano magistratowi Krakowa, który ustawił go przy ul. Basztowej. Nie konserwowany niszczał, aż w 1946 roku gwałtowna burza zniszczyła i tę pamiątkę.
W 1918 roku prawnuk Reytana – Henryk Grabowski – wystawił ładną, neogotycką kaplicę i umieścił w niej domniemane szczątki przodka, ale we wrześniu 1939 roku zginął, a kaplica spłonęła.
Do dzisiaj stoi w Hruszówce mały murowany domek o zakratowanych oknach, skąd w ciemne i złe noce, jak mawiają ludzie, słychać było i jest nie wiadomo skąd wydawany głos – Nie pozwalam! Nie wychodźcie, nie podpisujcie! Ludzie, bracia, zastanówcie się! Zastanówcie!
02-587 Warszawa
ul. Wiktorska 30/32